top of page
  • Zdjęcie autoraTomasz Łomnicki

"The Outfit" czyli piękno i potęga szczegółów

Dzisiaj będzie bardzo nietypowy wpis, bo w żadnym stopniu nie związany z rekonstrukcją historyczną, odtwarzaniem rzemiosła, itp. Oczywiście będzie dotyczył krawiectwa, ale w sposób nader ciekawy – skupiając się na filmie, w którym to zawód ten został wskazany. Chodzi mi o produkcję o nazwie „The Outfit” („Skrytka”), która chyba przeszła bez większego echa jeżeli chodzi o nasz kraj, a szkoda… Film bowiem jest zacny, ale szczegóły krawieckie – powalające.


Zastanawiałem się w jaki sposób najlepiej będzie go Wam przedstawić, czy tez zrecenzować, ale na koniec stwierdziłem, że jednak nie będzie to recenzja filmu. Sama produkcja, wg. Mnie jest świetna, ujęcia doskonałe, aktorstwo bardzo dobre i nad wyraz przyjemny scenariuszu, a do tego mega klimat. To jednak rzecz względna i zależna od gustu. Dlatego też w poniższym wpisie przedstawię fam najciekawsze fragmenty (stopklatki) z filmu, które dotyczą krawiectwa. Myślę, że będziecie pod podobnym wrażeniem jak ja.


Wejście do zakładu oraz warsztat

Sam początek filmu to kadry doskonale obrazujące jeden z najczęstszych podziałów w zakładach krawieckich zajmujących się szyciem na miarę. Mamy zatem gablotę, która oczywiście niejako reklamuje i przedstawia z jakim zawodem mamy tutaj do czynienia. Dalej prosta recepcja, a po niej przejście do części gdzie krawiec (mistrz, krojczy, ale o tym póżniej!) zbiera miarę, rozmawia z klientem, prezentuje mu tkaninym, robi przymiarki etc. Tam też znajduje się lustro przed którym klient może oberzjeć swój ubiór. Bardzo często też ten pokój to miejsce na sprzedaż dodatków (poszetki, spinki, krawaty, szelki, itp.). Tę część najcześciej widza goście i tam się trzym "ą" i "ę" klimat ;) To czego raczej nie widzą, bo tez nie ma po co ich tam zapraszać to sam warsztat (tam pracuje krawiec, czeladnicy i uczniowie, tam się walają ścinki, nici, pył z tkanin, tam wre praca), który tutaj jest za kolejnymi rozsuwanymi drzwiami. Tam już nie jest tak "fancy" ale wszystko ma swoje miejsce i swoje przeznaczenie.



Powyżej kilka ujęć z tych właśnie miejsc. Zwraca uwagę praca przy stole krawieckim, milion belek z tkaninami w warsztacie, branie miary (i spisywanie przez drugą osobę, często to robi uczeń, wiem bo robiłem :P), a także próba dobrania koloru tkaniny (już z belki).


Dobrze, idziemy dalej, bo to wszak początek!


Przygotowanie do pracy


To także sam początek filmu, ale po prostu chwyta za serce na pewno każdego kto przez chwilę robił w zakładzie jako uczeń, albo sam robi robotę. Te wszystkie rytuały na początku, które służą przygotowaniu się do pracy. Sprzątanie pozostałych ścinek na ziemi (to była moja robota, ech, życie!), bo wszak w zakładzie krawieckim większość odciętej drobnicy w postaci tkanin, nici, leci na ziemie. Oczyszczenie stołu, na który później będzie leżała tkanina bądź papier z rysowanym wykrojem. Widzimy tutaj też zakładanie fartucha co chyba nie jest już az tak powszechne w zakładach, ale pozwalało na zachowanie porządku i czystości naszego ubrania. Po prawdzie kiedyś usłyszałem, że co można usyfić będąc krawcem, ale ktoś chyba nie wie ile pyłu leci z tkanin wełnianych, ile nici z lnów, a także pyłu z kredy krawieckiej szczególnie po jej ostrzeniu bądź czyszczeniu tkaniny z tejże ;)


Wspaniałym jest także przedstawiony moment szykowania nożyc krawieckich do pracy. Odpowiednie naoliwienie mechanizmu oraz przetarcie szmatką z pozostałości tkanin (delikatny pył) to odwieczna klasyka klasyk. Bez tego nawet nie ma co zaczynać roboty. O tym czym są nożyce dla krawca tez jest później wspomniane w filmie.


Oczywiście motyw wyczyszczenia stołu szczotką przed przystąpieniem do rysowania wykroju, wycinania lub po prostu szycia to też klasyka. Nie ma nic gorszego niż nitki z pozostałej roboty przyklejające się do nowiutkiej tkaniny. I jak powszechnie wiadomo – wszelki syf i resztki ze stołu lecą na podłogę. Później młody to pozbiera (w tej roli zgadniecie kto).


Widzimy także motyw przygotowania kredy krawieckiej do rysowania wykroju (kredy, nie mydełka, na Boga). Na filmie widać ostrzałkę, która a angielskiej nomenklaturze nosi nazwę „chalk sharpener” (sprytnie, nioe?). U nas w zakładzie korzystało się po prostu z dedykowanego nożyka/scyzoryka, ale też można kredę naostrzyć nożycami chociaż do tego nie zachęcam, bo jednak służą one do czegoś innego i szkoda je brudzić pyłem z kredy. Ja jednak zawsze miałem słabość do tego urządzenia, sam sobie też prosty sprawiłem. Po co to robić? Aby rysować proste, cienki linie, a nie grubasy jakby ktoś brudnym paluchem jechał po tkaninie.


Urzekł mnie też moment robienia porannej herbatki. U mnie była to kawka, która od razu robiłem dla siebie i Mistrza po przyjściu do zakładu. "Tomuś, zrób kawki!" albo "Tomuś, pora na herbatkę! Tę moją!" to były wspaniałe chwile.


Piękny jest też moment spożywania przez krawca posiłku. W zakładzie, szczególnie prowadzonym samodzielnie, spędza się naprawdę dużo czasu. Dość powiedzieć, że ja z warsztatu wychodziłem przed północą (w tygodniu, w weekendy było wcześniej). Te siermiężne kanapki, które spożywa główny bohater, mają urok ;) i to jak pije sobie whisky na koniec pracy. Pamiętam jak mi Mistrz po intratnym zamówieniu, które zostało zrealizowane, polał kilka kieliszeczków whisky. Nawet nie wiedzie jaka to była chwila i nobilitacja i jak trunek smakował. Cudowny moment.


Wiele bym oddał aby wrócić do tych czasów. Czasów ciszy przerywanej tykaniem zegara, albo opowieściami Mistrza, albo słuchania hitów lat 70, witania klientów i skakania wokół nich, robienia kawy, wspólnego posiłku, żartów, zmęczenia, ale zadowolenia. Polecam każdemu taką przygodę, a tym którzy mogą ją realizować dalej – zazdroszczę.



Tworzenie i wycinanie wykroju


Kolejne miejsce gdzie widać, że konsultacje miały miejsce w zakładzie krawieckim. Widzimy na początku jak z rolki krawiec wyjmuje i kładzie papier na stole, który przykryty jest tkaniną. Dlaczego? Ano stół krawiecki w toku użytkowania robi się też trochę wyślizgany, papier też lubi się ruszać, a położenie wełnianej tkaniny pozwala ustabilizować papier aby się nie ślizgał. Zresztą jak ktoś szył z jedwabiu lub aksamitu to także wie, że aby nam to nie uciekało na wszelkie strony to warto przy krojeniu ułożyć na tkaninie wełnianej.


Po lewej stronie widzimy gotowe przyrządy, które są niezbędne. A zatem linijka oraz krawiecka ekierka, do tego kilka rodzajów kredy. Dlaczego zapytacie? Ogólnie biała rysuje się całość ubrania, a kolorem nanosi konkretne i istotne poprawki, które trzeba uwzględnić. Przy rysowaniu jednym kolorem można by się pomylić, która w końcu linia jest właściwa. Dodatkowo widzimy też szczotkę, która pozwala na usunięcie zbędnych i błędnie narysowanych linii (tak, to się zdarza nawet mistrzom, że coś musze jednak zweryfikować i „zmazać”). Sa oczywiście nożyce, które posłużą do wycięcia wykroju z papieru oraz – nożyce właściwe – które będą służyły do cięcia tkaniny.


Widać też czarną kredę krawiecką, którą stosuje się też podczas rysowania wykroju na papierze, szczególnie w przypadku wszelkiej maści zaokrągleń. Jednak najczęściej stosuje się zwykły ołówek (można i długopisem, ale jednak możliwość użycia gumki do mazania ratuje życie).


Co dalej? Ano widzimy rysowanie wykroju, stosowanie do tego wspomnianej ekierki (która charakteryzuje się specyficzną podziałką, pozwala ona szybciej zaznaczać niektóre punkty bez zbędnej zabawy w matematykę) i śmiganie ołóweczkiem. A na samym końcu wycinanie specjalnymi nożyczkami. Dlaczego takimi? To zależy od papieru. Dużo osób wykorzystuje delikatny papier (cienki, taki jak szary pakowny, zresztą w zakładzie gdzie pracowałem tak było), ale często wykorzystywany tez jest sztywniejszy papier (zbliżony gramaturą do tego jak macie w bloku technicznym). Każdy kto chciał wycinać na takim papierze jakiś dłuższy element, a w spodniach i marynarce tylko takie są, wie co to jest za męka zwykłymi nożyczkami do papieru. Te są mocniejsze, mają długa rączkę, dzięki czemu łatwiej odgiąć papier oraz zmniejsza się ryzyko przecięcia takim papierem, co nie jest najfajniejszym doświadczeniem. Swoją drogą ja tez stałem się fanem sztywniejszego papieru. Na końcu takiej zabawy najczęściej po wycięciu następuje zapisanie danych klienta, zrobienie dziurek i przewieszenie wykroju albo od razu rozkładanie do na tkaninie. I tutaj mamy takie wydarzenie.



Po wycięciu formy na papierze następuję naniesienie jej na tkaninę. I kolejny etap zgodności filmu z krawiecką pracą. Belka oczywiście jest złożona na pół dzięki czemu po rozrysowaniu elementów i ich wycięciu mamy od razu dwa elementy gotowe (np. przody rękawy). Zasada stara jak świat. Już w podręcznikach hiszpańskich z końca XVI wieku (Freyle) i początku XVII (Alcega) mamy przedstawione wykroje właśnie na tkaninie złożonej w pół.


Idąc dalej następuje po rozłożeniu wyrównanie tkaniny. Jak mam ją od dostawcy na poziomie to tutaj nie ma większego problemu, wystarczy przejechać dłonią lub częściej linijką, aby wszystko wyrównać i można działać. Firmy, które poważnie zajmują się dostarczaniem tkanin wiedzą jak je uciąć i złożyć tak aby było dobrze. Gorzej jak mamy doświadczenia z tkaninami w reko, które często przychodzą złożone krzywo, byle jak i wycięte, że aż chce się płakać. Wtedy wypada się wszystkiemu przyjrzeć aby potem nie okazało się, że mamy braki w tkaninie.


Inna sytuacja jest gdy mamy tkaninę w kratkę, wtedy też trzeba zweryfikować czy góra z dołem się dobrze układa (chociaż w takim wypadku i tak najpierw wycinamy tylko samą górę, a potem ja pasujemy do tej niżej w oparciu o wzór, aby uniknąć przesunięć).


Kolejna sprawa, że przejechanie dłonią i weryfikacja tkaniny to też etap kiedy dowiadujemy się czy ma jakieś elementy „niepoprawne” (np. zaciągnięcia, braki, przetarcia), których musimy uniknąć i wtedy zaznaczamy je kredą. Znów – solidne firmy na 99% dostarczą Wam dobrą tkaninę, ale w tkaninach „do reko” to róznie bywa ;)


Na sam koniec ten etap służy także do zweryfikowania kierunku układania się włosia. Wtedy bardzo delikatnie przejeżdżamy ręką po tkaninie starając się wyczuć czy jest wyczuwalny włos, a jak tak – w którym kierunku się układa (sprawa super ważna przy aksamitach, ale przy wełnach także). Po rozeznaniu rysujemy kredą kierunek układania się włosia i tak układamy wykroje.



Dobrze, zatem rysujemy! Jak widać na filmie – rany jak ja ich kocham za to – papierowe wykroje są odpowiednio ułożone względem nici osnowy. Rzecz to istotna niezmiernie jeżeli zależy nam na odpowiednim zachowaniu i układaniu się tkaniny, a potem gotowego ubrania. Widać także, że wykroje są przytrzymywane przez odważniki, nożyce i wszystko co mamy pod ręką. Ma to na celu zabezpieczyć je przed ewentualnym poruszeniem i zepsuciem układu. Czasem w zakładach ma się dedykowane obciążniki (mój mistrz miał takie cudowne, niewielkie, ale cholernie ciężkie, nie wiem czym wypełnione), ale można je zastąpić wszystkim co jest cięższe. Z obciążnikami spotkacie się też w pracy przy skórze z tego co kojarzę.


Dalej następuje odrysowywanie wykroju i tutaj ciekawa sprawa. Oczywiście kreda musi być odpowiednio naostrzona, aby linia była czysta i dokładna. Może się niektórym z Was to wydać nie aż tak istotne, ale kiedyś weźmiecie na warsztat tkaninę ze wzorem i się zdziwicie jak to jest ważne celem zachowania jakości. Wracając jednak do rysowania bardzo spodobało mi się, ze nawet zwrócono szczegół na taką rzecz jak układ dłoni. Tkanina jest ruchliwa, jaka by nie była, i jechanie po niej kreda „od tak” spowoduje zawsze jakieś przesunięcie. Dlatego jedną reką dzierżymy kredę i robimy linię gdy tymczasem drugą, palcami, przytrzymujemy fragment tkaniny aby się nie poruszała. I tak etapami, szybko i sprawnie. Wspaniały szczegół.


Widać też jak dodatkowo rysuje się na tkaninę elementy takie jak kieszeń na piersi (brustasza), notuje niektóre wartości (szerokość klap, wielki fetysz polskich dandysów licealno-studenckich XXI wieku ;)) i zaznacza inne elementy niezbędne do dalszej pracy. Tutaj widzimy jak niebieską kredą sa nanoszone zmiany odnośnie pierwotnego schematu, o czym wspominałem wcześniej Następnie następuje przejście do wycinania.


To w sumie jedna z najważniejszych czynności, sprawne operowanie nożycami, a osobą, która się tym zajmuje jest krojczy (o tym kto jest kim w zakładzie w dalszej części wpisu). Naszym zadaniem jest jak najlepsze wycięcie tkaniny, bez żadnych zębów, etc. Zgodnie z linią wytyczoną poprzez wykrój oraz w taki sposób żeby wierzch i spód się nie różniły (a nie że dostaniemy dwie odmienne połówki). Fun fact: to chyba moment gdzie każdy krawiec ma najbardziej skoncentrowaną minę (albo najzabawniejszą).


Prasowanie


W filmie także w piękny sposób zaprezentowano prasowanie ubrania, które ma miejsce na różnych etapach pracy (a nie jak niektórzy myślą tylko na końcu, bądź – broń Boże – w ogóle nie trzeba prasować). Widzimy doskonale jak na ubranie, które znajduje się na prasulcu, zostaje nałożona tzw. Zaparzaczka (lniana tkanina). To właśnie na zaparzaczce nakłada się wodę i przez nią prasuje, wywołując parę, która przenika przez nią i pomaga w uprasowaniu odzienia. Woda na zaparzaczce jest nakładana poprzez takie sprytny pędzelek, który się najczęściej robi z resztek tkaniny wełnianej. Jeden koniec jest rozczapierzony (jak mop), dzięki czemu możemy większa przestrzeń „napędzlować” wodą. Druga końcówka jest zwinięta i przydaje się gdy chcemy zaaplikować wodę na mniejszy obszar (np., po wewnętrznej stronie na szew). Wykonuje się to z wełny, bo tez wełna odpowiednio trzyma wodę i nie chlusta się z tego pędzelka nie wiadomo ile, w sam raz aby odpowiednio nawilżyć zaparzaczkę.


Prasowanie wykonywane jest za pomocą ciężkiego krawieckiego żelazka. Dawniej żelazka nie miały podziałki wskazującej temperaturę więc sposób nagrzania weryfikowało się na słuch. Jak to działa? Ano żelazko skrapla się wodą, lub przykłada pośliniony palec, i patrzy oraz nasłuchuje jak szybko woda paruje po zetknięciu z żelazem. Jeżeli jest mocno nagrzane – syk będzie krótki. Jeżeli lżej to odpowiednio dłuższy. Kwestia osłuchania się.


Podczas prasowania podnosi się co jakiś czas zaparzaczkę by zerknąć czy wszystko jest okej pod spodem (czy nic się nie podwinęło) oraz aby trochę pary uwolnić. Dodatkowo żelazka na etapie prasowania gdy robimy to pociągnięciami nie dociska się na chama, ale delikatnie trzyma (kontroluje nacisk). Gdybyśmy je docisnęli i ciągnęli bez refleksji to spowodowałoby naciągnięcia tkaniny (to zresztą się robi intencjonalnie np. na rękawach, w nogawkach, itp. Ale praca żelazkiem to temat na całkowicie osobny wpis). Widzimy także jak krawiec przykłada drewniany klocek na miejsce wcześniej prasowane. Jest to tzw. Drewienko, które w angielskiej nomenklaturze nosi nazwę clapper. Jego zadaniem jest pobranie zbędnej wilgoci z tkaniny, a także jeszcze lepsze ustabilizowanie i wypłaszczenie prasowanego fragmentu (szczególnie na szwach). Drewienko wraz z tkaniną pod spodem ubrania niesamowicie pomaga w estetycznym wyprasowaniu szwów, przysięgam Wam i polecam. Ja to stosuję cały czas. Dodatkowo na sam koniec, po użyciu drewienka, widzimy jak krawiec przykłada jeszcze jedno żelazko. Po co ono? Jest to tzw. Cold iron. Żelazko, które nie jest nagrzane, a jego zadaniem jest ochłodzenie miejsca, które było prasowane i oczywiście tym samym ustabilizowanie wszystkiego (także swoim ciężarem).


To wszystko to ogólnie „stara szkoła” (chociaż ja ją kocham i lubię w ten sposób działać). W dzisiejszych czasach używa się spryskiwaczy oraz żelazek z budowaną parownicą. Zobaczycie je po zakładach krawieckich oraz w pracowniach szyjących przemysłowo. Sa tam specjalne stoły do prasowania, które przyśpieszają pracę. A same żelazko z parownicą i ciśnieniem ma dodatkowo nakładkę pod spodem, która chroni przed „świeceniem” tkaniny po prasowaniu (jeżeli tego nie mamy to zadaniem zaparzaczki jest ochronienie tkaniny właściwej, zresztą na usunięcie „wyświeceń” też są sposoby).


I na koniec: żelazko jest jednym z najważniejszych narzędzi krawieckich. I trzeba z nim się umiejętnie obchodzić, bo potrafi zdziałać cuda, ale także doprowadzić do tragedii!




Inne elementy

Film zawiera także inne momenty, które wskazują na wierne odwzorowanie pracy krawca. Widzimy jak wyjmuje on fastrygę z gotowego ubrania, czyli jeden z ostatnich etapów przed oddaniem go klientowi. Widać także zbliżenie na wszywanie guzika oraz robienie charakterystycznego „słupka”, na którym prawidłowo wszyty guzik powinien stać. Zwraca wtedy uwagę praca naparstkiem czyli umiejętność, którą adept sztuki krawieckiej nabywa od samego początku swej nauki, a która zostaje mi w krwi do końca życia.


Mamy także przebitkę na pikowanie (pad-stitiching), które wykonuje się na przedzie marynarki mające na celu nadanie odpowiedniego kształtu. Tak samo zresztą robiono w XVII wieku w dubletach. Jak widać nie te śladki nie są równe i nie powinny być! Sztychy powinny być tak prowadzona, że druga linia, która idzie jest przesunięta, tak jakbyśmy celowali w połowie poprzedniego. Widzimy także naszywanie krajki, które ma na celu zabezpieczać dany element przed rozciągnięciem. Dużo istotnych szczegółów!


Całkowicie urzekła mnie także scena z lustrem gdzie nasz bohater mierzy szyte ubranie i wygina się, wkłada rekę pod klapę, aby chociaż trochę odtworzyć sylwetkę klienta. Kto nigdy tak nie robił ten nie może się mienić krawcem! ;)


Niesamowite jest to, że zaprezentowano nawet taka rzecz jak zabezpieczeni nici poprzez wykonanie supełka na końcu jedną ręką. To taki charakterystyczny gest, który krawiec robi gdy nawlecze igłę, szybkie przeciągniecie i zrobienie supełka jedną reką aby od razu być gotowym do dalszej pracy. Miód!


Pięknie przedstawi jest też praca przy stole krawieckim. W życiu bym się nie spodziewał, że jakiś film zwróci uwagę na tak wielka liczbę szczegółów dotyczących tego rzemiosła.




Dialogi/sceny

Na koniec kilka słów o dialogach, w których główny bohater mówi na temat krawiectwa. To niesamowite, bo nawet zadbano o takie rzeczy!


Pierwsza sprawa to fragment, gdzie pada stwierdzenie, że krawiec nie komentuje swoich klientów, tego co robią, nie wnika w ich życie, tylko słucha. I moi drodzy to najświętsza prawda. Możecie mi wierzyć, że w zakładzie kr

awieckim trafią się różni ludzie, o różnej majętności, o różnych historiach. Zadaniem krawca jest przygotowanie ubrania. I wysłuchanie. Ludzie, jeżeli będą dobrze przez Was traktowani, spędza z Wami trochę czasu, a do tego będą świadomi, że patrzycie na ich sylwetkę, że jesteście blisko nich. Z tego tez powodu bardzo często mogą zacząć się otwierać. Opowiadać historię swego życia, czasem tragiczną, czasem przechwalać się, mówić o interesach, czasem narzekać na wiele rzeczy, bardzo im bliskich. Ale krawiec ma to zachować dla siebie. To zaufanie na linii on i klient. Nie można tutaj zwieźć. Naprawdę wielu krawców ma z tego powodu ogromną liczbę historii, z których by można stworzyć książkę.


Inny dialog to moment gdy pewna osoba (nie będę spoilerował) chce dotknąć nożyc naszego bohatera. To jest tak cudowny moment, odpowiednio zagrany przez aktora i potem jego słowa! Bo nikt nie ma prawa dotykać nożyc krawca oprócz niego samego, chyba, że ten to pozwoli. Ja tez jak przyszedłem do zakładu, a jeszcze nie miałem własnych nożyc, dostałem do ręki ogólnodostępne, ale Mistrz od razu pokazał mi swoje i powiedział: „Tych dotykać Ci nie wolno, to moje nożyce.”. Niektórzy krawcy mówią, ze jak wejdą do ciemnego pokoju to rozpoznają zawsze swe nożyce po dotyku. Jestem w stanie w to uwierzyć, wszak tyle razy podnosili to narzędzie, znają kształt, dopasowanie, ciężar. Nożyce to świetośc. Często są także przekazywane dalej, jak dawny krawiec przechodzi na emeryture, bądź tez darowane. To bardzo piękny i wyjątkowy prezent. Dlatego nożyce są oczkiem w głowie każdego krawca, dba o nie, oliwi, czyści, pilnuje aby nie upadły.


I ostatni dialog to moment, gdy ktoś do naszego krawca mówi, że jest… krawcem (tailor). A ten unosi się i mówi, że nie jest krawcem lecz krojczym (cutter). Wspaniały moment, gra aktora, intonacja głosu. Dla wielu osób może to być lekki szok, bo przecież bohater szyje, robi ubranie, no to jak to nie jest krawcem. Wymaga to zatem lekkiego wyjaśnienia. Krawiec to ogólnie określenie na osobę, która szyje, składa całość fragmentów „do kupy” poprzez znane mu techniki. Krawiec może mieć specjalizację, np. spodniarz, kamizelcarz, etc. Ci krawcy najczęściej nie widza klienta (w większych zakładach). Siedzą w warsztacie i pracują nad ubraniami. Ale osobna sprawa to krojczy. Krojczy to osoba, która zarządza, to osoba, która pobiera miarę z klienta, poznaje jego sylwetkę i zwraca uwagę na jej szczegóły. To krojczy robi wykrój, wycina poszczególne elementy i dostarcza dalej krawcom wraz z notką co trzeba robić. To on także bierze udział przy pierwszej, drugiej i trzeciej przymiarce gdzie weryfikuje wszystko, nanosi poprawki poprzez odpowiednie znaczniki kredą, a następnie oddaje do dalszego szycia. Aby zostać krojczym trzeba oczywiście znać wszystkie elementy powstawania ubrania, umiec zrobić je samemu, ale także doskonale robić wykroje, wycinać, znać ludzką sylwetkę. Krojczym jest właśnie osoba o statusie mistrzowskim z wieloletnim doświadczeniem.



Podsumowanie

Film „The Outfit” jest produkcją niezwykła jeżeli chodzi o przywiązanie do detali krawieckich. Czuć w nim ducha Savile Row, widać, że aktor miał styczność z prawdziwymi krawcami. Z tego co wyczytałem w internecie specjalnie wziął on udział w tygodniowym treningu podczas, którego uczył się działania z igła i nicą, nożycami, kredą, wszystkich zasada. Ciekawa sprawa – wszystkie zbliżenia na dłonie, które operują z krawieckim rzemiosłem sa zbliżęniami na dłonie prawdziwego krawca aby w pełni oddać pewność ruchów.


Jedyna rzecz, która rzeczywiście mocno demaskuje naszego aktora jest… Tempo pracy. Kiedy nie ma zbliżeń na same dłonie dublera, ale widać aktora jak operuje igła, to owszem operuje nią poprawnie wraz z naparstkiem ale robi to baaardzo powoli. Tak nie pracuje raczej żaden krawiec w jego wieku i z takim doświadczeniem. Tempo ewidentnie wskazuje na osobę świeżą w fachu.






438 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page