top of page
  • Zdjęcie autoraTomasz Łomnicki

Balandran swojsko palendrakiem zwany...

Dzisiaj będzie trochę „archiwalnie”, bo cały czas powolutku i konsekwentnie przenoszę stare wpisy z Facebooka na bloga, aby nie zaginęły i były bardziej przystępne. Dodatkowo podczas przepisywania do nowej formy postaram się uzupełnić, jeżeli trzeba, o kilka szczególików. Tyle słowem wstępu. Cofnijmy się na chwile w czasie, tak pod kątem historyczności wpisu jak i ubrania, którego dotyczy.


I stało się. Ostatnio [Wpis miał miejsce 21 październiak 2021 roku ;) – TŁ] miałem okazję uczestniczyć w zacnym wydarzeniu jakim był przemarsz historyczny po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej – tutaj wielkie chapeu bas dla Konrada oraz Borga za organizację i dostosowanie do nas (mogli nas wymęczyć bardziej ale byli litościwi!). Wyprawa, która okazała się doprawdy doskonałą, dała jednocześnie asumpt do uszycia nowego ubrania, o którym myślałem od dawien dawna. Ale nigdy nie było okazji tego uszyć.


Balandran

O co chodzi? O odzienie, które funkcjonuje na zachodzie pod mianem „balandran”, a na terenach polskich jako „palendrak”, „balandran”, „falendra”, „palandran”, „palendran” lub „palezderlan” co całkowicie podbiło moje serce. Uwielbiam te XVII wieczne próby przenoszenia słów na jezyk polski


Wg. "Słownika Ubiorów" autorstwa Ireny Turnau ubranie to było znane u nas od XVI wieku i szczególnie od XVIII noszone przez księży, uczonych, lekarzy, prawników.



Źródła

Jednakże, co ciekawe, mamy dowody na to, że w XVII wieku noszono balandrany także przez… żołnierzy. Laudum sejmiku halickiego z 22 kwietnia 1655 opisując wyposażenie piechoty łanowej tak przedstawia potrzebne im ubranie:


(…) muskieter jeden pieszy, porządny przez obywatelów tutecznych w barwie błękitnej białym kirem podszytej, z guzami takimi częścią niemieckim krojem w palendraku strojem i sposobem cudzoziemskim z muszkietem lontowym prochu na jednego funtów dziesięć ołowiu dwadzieścia, lontami, rydlem, motyką, toporem podgórskim, szablą każdego opatrzywszy (…)”


Podobnież 28 lipca 1655 także Laudum sejmiku halickiego wypisuje:


„(…) muszkieter jeden pewny do wojny sposobny w barwie błękitnej szyptuchowej w palendraku kirem białym według zwyczaju podszytym krojem niemieckim, białych guzików sześć, z muszkietem lontowym z szablą i toporem podgórskim, prochu funtów dziesięć, ołowiu funtów dwadzieścia ma mieć, w rydel i motykę przytem ma być wyprawiony.


Jak tylko zobaczyłem te wpisy dawno temu to zapragnąłem kiedyś uszyć to ubranie. Tak się przy tym składa, że posiadamy zachowany wykrój z ksiąg krawieckich z Hiszpanii. I to nie z jednego podręcznika, ale z trzech (Freyle, Alcega i Burguen) co w sumie wskazuje na to jak popularne było to odzienie (dodatkowo pojawia się ono w obrazach oraz... U Don Kichota!).



Czym charakteryzuje się to ubranie? Przede wszystkim ciekawą konstrukcją. Wierzchnia warstwa to opończa z całego koła, która dodatkowo posiada wszyte od środka dwa przody (bez rękawów, z samymi otworami). Efektem tego jest ubranie, które wygląda jakby ktoś zarzucił opończę na kurtkę. Ponadto na wykrojach wskazany jest także specyficznie krojony kaptur, kwestia czy montowany na stałe czy zakładany osobno (u siebie wszyłem go na stałe).



Szycie

Wierzch to czarne sukno, które udało mi się kupić po okazyjnej cenie z Rytexu, natomiast całość dla ciepła podszyłem cienką wełną (dziękuje Michale za pomoc!). Dodatkowo przody udające kurtkę skonstruowałem na lnianym płótnie, które przepikowałem w okolicach klatki dla dodatkowego nadawania kształtu (oraz – nie ma co kryć – ciepełka). Jeżeli chodzi o kaptur, to zamontowałem go na stałe, przody zapinając na haftki.


Przez specyficzną konstrukcje ubranie szyłem w większości ręcznie (tylko łączenia kawałków było maszyną), a przez znikomą ilość czasu nie jestem super dumny z wykończenia (prawda, że szyłem też to dla siebie i testowo). Z braku odpowiedniej kolorystycznie nici, ale też dla ćwiczenia używałem jasnoszarej lnianej nici. Każdy powód jest dobry do rozwoju sztychów ;)



Rozważałem także zrobić zapięcie na pętlice (około 10) lub rozcięcia kieszeniowe, ale stwierdziłem, że nie mam na to czasu. Co ciekawe na samym przemarszu ubranie założyłem raz do zdjęcia, tak to służyło mi do okrycia podczas spania. Drugi raz mogłem je przetestować podczas przemarszu w skałkach podkrakowskich gdzie wybraliśmy się Poruszakową ekipą. Test wypadł pomyślnie. Tam tez ubraniem zainteresował się Marek, który stwierdził, że jest gotów odkupić ode mnie ubranie. Aby nie kupował kota w worku stwierdziliśmy, że weźmie sobie je na swój własny test w Szańcach (Czechy) aby stwierdzić czy mu wszystko odpowiada i czy potrzebuje w gratisie dorobienia zapieć. Także i Marek był zadowolony, ustaliliśmy, że z przodu dorobię zapięcia z haftek od Zielonego Kawalera. Tak też się stało, a ubranie ma nowego właściciela. Co w sumie cieszy, bo akurat do Marka pasuje ubranie idealnie tak pod kątego jego jako fana Hiszpanii, a zarazem Dziesiętnika z czasów Poruszakowych hajduków.



Poniżej dodatkowe zdjęcia już nie z przemarszu ale w warunkach dosłownie „pokojowych” ;) Widać w nich jak skonstruowane jest ubranie, w jaki sposób można je nosić i jak mocno chroni przed chłodem (gdy założymy kaptur i zarzucimy poły to naprawdę jest moc). Dodatkowo jednak sukno oraz podszewka wełniana doskonale izolują przed złymi warunkami. Gdyby ktoś szył dla siebie takie ubranie to możliwe, że nie koniecznie bym zachęcał do konstrukcji przodów z pikowaniem, chociaż dodaje to kształtu. Wydaje mi się, że w standardowej wersji, takiej tez dla piechoty, raczej to było zbędne. Warto też wtedy pomyśleć nad otworami kieszeniowymi.



Tyle mojego. Mam nadzieję, że Wam się przyda. A na koniec zdjęcie uśmiechniętego Marka, bo jest przecudowne. Foto oczywiście zrobiła Bujka :D




117 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page